Podróż minęła bardzo dobrze, w samolocie do Monachium i potem do Tbilisi nadzwyczaj dużo Polaków, rodziny z małymi dziećmi, podobni do nas i duużo młodsi. Sporo też Amerykanów, Włochów i innych nacji. W Monachium szybko ogarnęliśmy terminal, zrobiliśmy odprawę i kręciliśmy się 3 godziny. Lotnisko duże, ze strefami noclegowymi dla podróżujących długo. W samolocie pełen serwis- spaghetti bolognese albo gulasz, ciacho,bułka, ser, masło, piwo, wino, kawa, herbata, co chcesz. 3,5 godziny zleciało dość szybko. Po wylądowaniu- szok, o tej godzinie, czyli ok. 4 rano tego czasu ląduje chyba najwięcej samolotów. Mnóstwo taksówkarzy próbowało nas zabrać za 30 lari do centrum, jeden proponował 22 , ale my twardo- spasiba! Czekaliśmy do na autobus miejski- przygoda życia, zawiózł nas za 0,5 lari od głowy, podróż trwa ok. 50 min, przystanków dużo, ludzi też. Po drodze 3 kontrole biletów, pojechaliśmy za daleko i trzeba było kupić nowy bilet, ech...kolejne lari.... Na lotnisku wymieniliśmy trochę kasy - kurs ok, ale z zakupem karty wstrzymaliśmy się do wjazdu do centrum. Odnalezienie hotelu nie było łatwe, krążyliśmy po starym mieście z 0,5 godź. Po zostawieniu bagaży, śniadanie ( 2 osoby ,22 l.), zakup karty do telefonu- 20 lari, 1 min. do Polski 0,2 lari, wymiana pieniędzy- kurs wszędzie dość podobny i hajda zwiedzać, zameldowanie od 13 więc trzeba było się pokręcić. Pierwsze wrażenie-dużo do zrobienia, odnowione są główne uliczki, które mają klimat, ale kasy potrzeba dużo więcej. Spotkaliśmy emeryta - lat 70 ,zamiatał w parku, dostaje 125 lari emerytury, więc sobie dorabia. Ceny są tutaj jak w Polsce, a zarobki jednak inne. Jutro jesteśmy umówieni na zwiedzanie z Dominikiem poleconym przez znajomego, a teraz idziemy coś zjeść.
Jesteśmy już po obiadokolacji w restauracji poleconej przez naszą gospodynię, ja wzięłam rosół z pierożkami kchinkali z mięsem, ser+chleb polane jogurtem i zapieczone, a Paweł zupę charczo (bardzo ostra) i bakłażny i paprykę zapieczone z serem i mięsem mielonym. Zupy miały wyraźny posmak kolendry, wszystko smaczne, razem za 32 lari ( z piwem 0,4 l dla każdego). Potem jeszcze arbuz i mrożona kawa, arbuz w cenie 10 arbuzów z pola - 11 lari!! Siedzieliśmy sobie, popijaliśmy kawę i obydwoje mamy taką samą refleksję- w knajpach widać głównie zamożnych ludzi, dobrze ubranych, mających kasę, zajeżdżają niezłymi samochodami- bmw, porsche, audi, firmowe ubrania, niemal wszyscy palą- można i w restauracjach i na ulicy, palenie jest tutaj chyba dość modne, ponieważ pali dużo młodych ludzi. Sporo tutaj Rosjan, Azerów i Ormian- kiedyś za czasów ZSRR, to były ich wspólne kurorty. Rozwarstwienie społeczne jest w Gruzji ogromne, nie widać klasy średniej, dużo za to biednych i "samych" bogatych, obok siebie funkcjonują sklepy typu Burberry czy Cartier i zwykłe spożywczaki. Bez problemu można się porozumieć po rosyjsku, wykorzystujemy więc naszą zakurzoną wiedzę i jakoś tak się dzieje, że nie wiadomo skąd słówka same się nasuwają. ,